Polacy w szeregach Armii Radzieckiej

CO MI TAM TROSKI

Byleby w garści karabin, taki, co w boju nie chybi,

co mi tam śniegi Syberii, co mi tam piaski Libii,

co mi tam obóz, więzienie, głód, poniewierka, szkorbut-

radość żołnierską ładuję, jak chleb i naboje, do torby!

Na nic mi wszelkie nagrody, na nic mi wieńce sławy,

potrzebne mi mocne buty, żeby w nich dojść do Warszawy.

Chcę, żeby głośno dudnił po świętym warszawskim bruku

obcas łatany w Narwiku, gwóźdź wyszczerbiony w Tobruku.

Wiele się lądów zdeptało, wiele się krajów obeszło,

a ziemia wciąż była polska pod każdą żołnierską podeszwą!

Co mi tam bogactw szukać – ja nie mam nic oprócz pieśni,

siedem niemieckich granatów mój dom rozwaliło we Wrześniu.

Był koło domu ogródek, w nim trochę warzyw i kwiatów…

Ja chcę wygrzebać z tej ziemi siedem niemieckich granatów!

Chcę ucałować tę ziemię, którym ukochał dzieckiem,

A jeśli paść, to gdzieś w Kraju, na piachu, na mazowieckim.

Co mi tam troski, kolego! Idziemy przez kontynenty,

lecą nasze eskadry, płyną nasze okręty,

my pokażemy światu, że Polski jesteśmy warci,

byleby but był mocny, byle karabin był w garści.

Władysław Broniewski

70 rocznica zakończenia II wojny Światowej przypomina nam o wielu Polakach wcielonych do wojska rosyjskiego, na zajętych przez Rosjan terenach Kresów Wschodnich. Ze źródeł dowiadujemy się, że w Armii Radzieckiej służyło około ćwierć miliona Polaków. Wielu z nich nie powróciło do Polski, o którą walczyli.

Obywatele polscy zamieszkujący „zachodnie obwody Ukrainy i Białorusi” automatycznie stawali się obywatelami  ZSRR po zajęciu tego obszaru przez Armię Czerwoną, zgodnie z przyjętym przez Prezydium Rady Najwyższej ZSRR w dniu 29 listopada 1939 roku dekretem. W konsekwencji tej decyzji młodzi Polacy zmuszeni zostali do odbycia służby wojskowej w szeregach Armii Czerwonej, gdzie zaraz po przydzieleniu do jednostek uczono ich języka rosyjskiego.

W szeregach Armii Czerwonej walczyło dwudziestu żołnierzy, którzy osiedlili się po wojnie na terenie Gminy Kąty Wrocławskie otrzymując ziemię jako osadnicy wojskowi – wielu po powrocie z rosyjskiego wojska jeszcze do 1946 roku służyło w Wojsku Polskim.

Przypadkowo, szukając materiałów do innego tematu, pokazano mi fotografię Jana Mroza w rosyjskim mundurze i tak zacząłem szukać rodziny tego żołnierza. Jego wnuczki pokazały mi medale, fotografie i dokumenty zachowane przez najbliższą rodzinę. Nie są to wszystkie medale, które po latach trudno zebrać w jednym miejscu.

Postaram się przybliżyć losy Jana Mroza – jednego z Polaków, który przeszedł długą drogę do Polski walcząc z niemieckim okupantem ramię w ramię z Rosjanami, by po wojnie osiedlić się w Zachowicach i prowadzić swoje gospodarstwo.

Rodzina Jana Mroza mieszkała przed wojną w małej polskiej osadzie w okolicy Tarnopola. Brat Jana, wcześniej wcielony do Armii Rosyjskiej, zginął walcząc w okolicy Warszawy jako czołgista.

Po zajęciu przez Armię Czerwoną Polski wschodniej w dniu 17 września 1939 roku, Jan Mróz w wieku 19 lat został zesłany na Syberię, jako politycznie niepewny określany jako „SOE – socjalno-opasnyj element” – element społecznie niebezpieczny, gdyż wcześniej należał do organizacji Strzelców Legionowych.

Wcielony w grudniu 1939 roku do Armii Radzieckiej bierze udział w wojnie z Japonią na Kamczatce. Jako zdolny żołnierz w roku 1940 trafia do szkoły podoficerskiej w Woroszyłowie, gdzie przebywa do 1941 roku.

22 czerwca 1941 roku dowódca szkoły informuje słuchaczy, wśród których wyróżniającym się jest Jan Mróz, że Niemcy napadły na ZSRR. Wkrótce zaczyna się długa podróż jednostki z dalekiej Syberii w kierunku Moskwy pociągiem i pieszo.

Tam też Jan zostaje pierwszy raz ciężko ranny w bojach w lasach pod Briańskiem i umieszczony w szpitalu wojskowym w Moskwie. Walki były ciężkie, wielu kolegów zginęło, a ranny Jan prowizorycznie opatrzył ranę porwaną koszulą i musiał czekać do zmroku, by sanitariusze mogli go zabrać spod ostrzału. Wokoło słyszał jęki umierających kolegów, którym nie mógł pomoc. Po wyjściu ze szpitala wraca na front pod Kurskiem, by dalej walczyć. Dostaje się do 8 Dywizji Piechoty i zostaje dowódcą zwiadu, składającego się z samych ochotników wykonujących niebezpieczne zadania specjalne, w wyniku których wielu zginęło na minach.

Na załączonej fotografii widać część plutonu Jana Mroza – z prawej strony, obok Jana, siedzi młody chłopiec, którego spotkał w Kołomyji, to 13-letni sierota Mańków – Polak z pochodzenia, któremu Niemcy na jego oczach zabili rodziców. Został przygarnięty do plutonu, bo nie miał kto się nim opiekować. Uszyli mu mundur, dali broń, bo chłopak bardzo chciał bić Niemców. Nie zawsze można było go brać na niebezpieczne akcje, ale często bardzo nalegał i był przydatny tam, gdzie dorosły żołnierz nie mógł podołać. Jana Mroza traktował jak ojca. Był bardzo dzielny i znosił trudy żołnierskiego życia, a w plutonie zwano go Sieriożą.

Pluton Jana Mroza znany był w całej dywizji, ponosił często straty w niebezpiecznych akcjach, ale jego działalność rozpoznawcza uratowała wiele istnień dzięki zdobytym planom, mapom i rozpoznaniu rozmieszczenia i sił nieprzyjaciela, czy zdobywaniu jeńców tzw. „języków”. Dzięki tym żołnierzom dowódcy mieli doskonały materiał do planowania kolejnych akcji wojskowych.

W Kijowie kolejny raz ranny, Jan odznaczony został Czerwoną Gwiazdą i awansowany na stopień starszego sierżanta.

Walcząc, dowiedział się o tworzeniu 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki i bardzo chciał się przenieść do polskiego wojska. Jednak dowódca wytłumaczył mu, że jest przydatny, w oddziale ma kolegów, a wróg jest ten sam i dla Rosjan i dla Polaków. Żal Janowi było rozstawać się z plutonem i Sierjożą, który po stracie rodziców, znowu by utracił bliskiego, a był dla chłopca jak ojciec. Został więc i dalej walczył na terenach Związku Radzieckiego, wyzwalał tereny Polski, Czechosłowacji i Węgier. Po drodze jeszcze otrzymał kolejne medale i postrzał pod Zakopanem, gdzie się leczył i niewykurowany do końca dołączył do swoich, by dotrzeć do Pragi.

Po zdobyciu Budapesztu ruszyli na Berlin, jednak przed Berlinem Jan kolejny raz został ranny przez snajpera siedzącego na wieży kościelnej, którego koledzy zaraz „zdjęli”. Za walki na tym terenie pluton, łącznie z Sieriożą, został odznaczony medalem za odwagę, a Jan Mróz dodatkowo za zwycięstwo.

Po wojnie jako bohater wrócił do Lwowa, gdzie został przydzielony do Komendantury Miasta, otrzymał miesiąc urlopu i ruszył do rodzinnej wsi Okna. Tam ostrzeżony przed bandami ukraińskimi pośpiesznie wyjechał furmanką zabierając rodzinę i bratową do Grzymałowa. Po drodze zatrzymali go banderowcy, wcześniej koledzy, teraz wrogowie.  Jakoś udało mu się zmylić ich czujność, uciekli poganiając konie i ostrzeliwując się. Po wielu różnych przypadkach z banderowcami i zwolnieniu z wojska ruszył z rodziną i innymi na Ziemie Odzyskane. Jeszcze przed wyjazdem zdążył się ożenić. W trakcie swojej ścieżki wojennej w kierunku Berlina  był pięciokrotnie ranny, nieomal nie stracił życia z rąk banderowców, Przeżył, dochował się licznej rodziny mieszkając w Zachowicach, gdzie jako osadnik wojskowy na otrzymanej ziemi prowadził gospodarstwo rolne. Po wojnie wojskowe władze radzieckie i polskie pamiętały przy różnych okazjach o weteranie. Działał społecznie w ZBOWIDzie, zapraszany też był do szkół, gdzie dzielił się wspomnieniami z wojny.