Wspomnienia dawnych mieszkańców

Kąty Wrocławskie we wspomnieniach jego byłych mieszkańców.

Z krótką historią miasta można się zapoznać choćby z folderów reklamowych, promujących Kąty. Są to opracowania pisane przez Polaków na podstawie dostępnych dziś materiałów. A jak wspominają swoje miasto jego byli niemieccy mieszkańcy ? Pięćdziesiąt lat temu w niemieckiej gazecie „Przegląd Śląski” ukazał się artykuł wspomnieniowy o Kątach. Pełen sentymentu, pisany nieco archaicznym dziś już stylem, przedstawia trochę inne spojrzenie na historię miasta. Ze względu, chociażby, na parę wcześniej nie znanych szczegółów warto go tu przytoczyć w jego niezmienionej wersji.

Erich Schoenfelder SCHLESISCHE RUNDSCHAU 5.05.1955
Kąty – miasto Blüchera w idyllicznej dolinie Bystrzycy

Podróżnych jadących koleją z Wrocławia przez Świebodzice i Jaworzynę Śl. ku śląskim górom, witają pośród zielonych łąk, oddalonych prawie 20 km. od Wrocławia, położonych między rzeką Bystrzycą a Strzegomką, trzy znaki – symbole Kątów. Spiczasta, pokryta niebieskimi łupkami wieża ratuszowa, stara historyczna masywna wieża obronna katolickiego kościoła parafialnego i, z ostatnich lat pochodząca, sześciokątna wieża wodociągowa. W oddali wznosi się, od odwiecznych czasów, Ślęza i przesyła ona swoje pozdrowienia staremu miasteczku garbarzy i garncarzy. Ślęża owa widziała jak miasteczko to w ciągu wieków wzrastało. Na tym jednak nie kończy się dla przybyszów urok tego małego, marzycielskiego miasteczka, które znalazło się między epokami. Opłaca się odwiedzić miejsce, w którym poranek, troszeczkę zaspany, snuje się starymi uliczkami, i w których wieczór trwa długo, a noc jest cicha i ciemna. Pierwsze użycie nazwy Kąty dokumentuje się na 1292 r. Wkrótce potem miasto otrzymuje prawa miejskie. „SIGILLUM CIVITAT CANTHENSIS ” – to po łacinie pieczęć miasta Kąty. Taki napis znajduje się na ozdobionej ornamentami pieczęci miasta, którą kiedyś pierwsi ojcowie miasta, pełni dumy, przybijali pod ważnymi dokumentami. Dwa wyprostowane srebrne lwy z koronami na czerwonym tle ukazują godło Kątów, a historia jego powstania, aż do dzisiejszych czasów jest niewyjaśniona Miasto powstało prawdopodobnie w połowie XIII w.1, w oparciu o istniejący tu wtedy zamek o takiej nazwie. Wcześniej nazwę Kąty wywodzono od łacińskiego słowa „CANTHENSIS”, które znajduje się na starej pieczęci. W taki też sposób można wytłumaczyć sposób pisania nazwy miasta Canth, którą później, w XX w., zmieniono na Kanth.2 Młodsi kronikarze wywodzą jednak nazwę miasta od znaczenia słowa kąt, bądź róg lub skraj księstwa. Czyli- Kąty to ostatni zamieszkały kąt, skraj, a dalej już tylko bagniste niezamieszkałe połacie ziemi. Pełna zmian była też historia miasta, jeśli chodzi o przynależność do poszczególnych domów książęcych w okresie średniowiecza. Z początku miasto należało do księstwa świdnickiego, a w roku 1326 przeszło pod panowanie księstwa jaworskiego. Później, przez krótki czas, znajdowało się pod panowaniem korony czeskiej, ażeby w roku 1351 przejść we władanie księcia Mikołaja von Münsterberg. Także i jego władanie nie trwało zbyt długo, albowiem już w roku 1371 Kąty dostały się w ręce książąt oleśnickich. Jeden z nich, Konrad IV, który zmarł w 1439 r. nosił nawet przydomek „der Canther” – czyli kątczanin. Dopiero w momencie gdy Kąty zostały zastawione wrocławskiej kapitule katedralnej, a było to w roku 1474, nastał dla miasta okres spokoju. Z tego to okresu pochodzi pieczęć ławnika, na stemplu której znajduje się głowa orła i połowa lilii, a motywy te były symbolem jej panowania.3 W roku 1810, po sekularyzacji majątków kościelnych, Kąty stały się miastem podlegającym jurysdykcji państwa. O fakcie tym także informuje druga pieczęć ławnika miejskiego, na której znajduje się orzeł pruski w alegorycznym nimbie. Jeśli chodzi o wcześniejsze czasy, to kroniki odnotowały trzy wielkie pożary, po których miasteczko długo musiało do siebie dochodzić. Jednak nie były to jedyne nieszczęścia. I tak np. w 1633 r. wśród ludności rozprzestrzeniła się dżuma, która zdziesiątkowała mieszkańców tak, że w mieście pozostało tylko 30 rodzin. W XVI w. pod murami Kątów miała miejsce bitwa, w której książę Bartholomäus von Münsterberg poniósł klęskę, nie mogąc zdobyć odważnie broniącego się małego miasteczka. Z okresu tego pochodzi do dziś znane przysłowie:

Herzog Barthel ohne Land hat ihm ‚s (sich ‚s) Maul vor Kanth verbrannt.
(Książe Bartłomiej bez kraju ,sparzył sobie język pod Kątami.)

Od tego czasu miasto ma swoje miejsce w historii. Ma też ono swój piękny przydomek, „Blücherstadt”, czyli miasto Blüchera. Nazwa ta ma ścisły związek z położoną nie opodal wsią Krobielowice, wcześniej zwaną Krieblowitz (po 1937 r. zmieniono nazwę wsi na Blüchersruh),gdzie w małym, ale idyllicznie położonym zamku, książę Blücher osiedlił się po aktywnym żołnierskim życiu.

Pałac w Krobielowicach w latach 30-tych

W spokoju i odosobnieniu żył sobie aż do 12 . 09. 1819 r., kiedy to zamknął swe oczy na zawsze. W pobliżu znajduje się skromne mauzoleum, w którym można było oddać ostatni hołd „Marschall Vorwärts”( „Marszałkowi naprzód”). Było tak aż do dnia 10 lutego 1945 roku, kiedy to Rosjanie zbezcześcili jego grobowiec. Zamek Krobielowicki

Mauzoleum, lata 20-te.

był ostatnio zamieszkany przez księcia Gustawa von Blüchera.
Kontynuował on tradycję rodzinną i często też odwiedzał Kąty, a zwłaszcza piwnicę ratuszową zwaną też „Blücherzimmer”4 (Pokój Blüchera).Kiedy w połowie ubiegłego wieku zbudowano pierwszą Śląską Linię Kolejową z Wrocławia do Świebodzic, to w ciągu jednej nocy to ciche miasteczko uzyskało dostęp do szerokiego świata. Pomimo nowych możliwości gospodarczych  pozostały Kąty pośrednikiem wymianie towarowej między miastem a wsią. Powodem takiej sytuacji była siła nabywcza bogatych właścicieli ziemskich, którzy panowali w swych dobrach w okolicy. Warto tu przytoczyć te nazwiska: hrabia von Wengersky z Jurczyc, hrabia Henkel von Donnersmark z Ramułtowic, hrabia von Saurmar- Jetsch z Wawrzeńczyc, cesarski szambelan dworu, hrabia von Johnston z Sadowic, Książę Blücher z Krobielowic, pan von Richthofen z Chmielowa, czy gen. von Rothkirch z Sadkowa. Panowie ci mieli duże dochody, które też przynosiły zyski miastu, a ich pojazdy można było często oglądać w Kątach. Przegląd ten był niezbędny, ażeby poczuć atmosferę miasta, i ten jego oddech, który nas, wszystkich, mieszkańców tego miasta, w pewien sposób ukształtował.

A teraz przejdźmy przez bramkę peronową i stańmy przed dworcem. Widząc miasto w oddali, zauważymy, iż dworzec znajduje się dość daleko od jego bram. Ale my pójdziemy sobie drogą, gdzie po jednej jej stronie rosną stare kasztany, których szum będzie nam towarzyszył prawie aż do bram miasta. Przy ul. Dworcowej ( obecnie 1-Maja) powstało w ostatnim czasie ładne małe osiedle, a blisko niego szkoła ewangelicka. Idąc dalej, napotkamy po drodze dom sierot wojennych, w którym ostatnim zarządcą był major D. von Garnier. Dbał on o niego z wielką pieczołowitością. Jest to największy z pośród trzech, zbudowanych w Niemczech, domów sierot –„ Kyffhäuser Waisenhaus”.

Budynek dawnego liceum

Miniemy następnie „Pädagogium”- czyli liceum, które prowadziło synów i córki miasta od pierwszej klasy aż do matury. Ostatnio tę szkołę prowadził dyr Reiter. Po kilku krokach staniemy przed starym domem celnym. Na małym ozdobnym placu na przeciwko wznosi się poczta i możemy stąd spojrzeć na mleczarnię, która zaopatrywała przede wszystkim Wrocław i Wałbrzych w świeże mleko. Na rogu ul. Schimmelwitzerstrasse (pol. Wszemiłowicka –obecnie Mireckiego)) znajduje się gospoda „Pod czarnym orłem”, a po lewej stronie równocześnie możemy zobaczyć obronną wieżę kościoła parafialnego. Kiedy dotrzemy do sprzedawcy Elstera, tam dwie wąskie ulice po lewej stronie to ul. Kościelna, (ul.gen. Sikorskiego ), a druga po prawej to ul. Świdnicka (nazwa ulicy niezmieniona). .

Rynek-strona zachodnia ok.1908 r.

Przechodzimy obok figury Jana Nepomucena, która stoi przed starą katolicką szkołą, i skręcamy w ul. Kościelną, (ul .Sikorskiego), krocząc po wąskim chodniku w kierunku rynku. Tam, obok domu kupca Walda, pozdrawia nas typowy śląski widok, czyli rynek. Jego rozmiar jeszcze dzisiaj zdradza pewną śmiałość założycieli miasteczka, a pośrodku wznosi się imponujący ratusz. Blisko wieży, oddzielony wąskim przejściem od ratusza, znajduje się ogromny ewangelicki kościół bez wieży dzwonniczej. Jest to dzieło znanego architekta K.F. Schinkla.

Kątecki ratusz i kościół ewang. lata 30-te.

Na zachodniej pierzei rynku wznosi się na małym ozdobnym placu nowy pomnik wojenny5 i nadaje tej części godny wygląd. Największy wzrost miasteczko zanotowało pod rządami ostatniego burmistrza, Georga Rothera. Po osiemdziesięciu latach, w roku 1935,ponownie syn tej gminy został pierwszym obywatelem miasta.

Miasteczko, które było do tej pory niezauważane, uczynił on miejscem, do którego chętnie przyjeżdżali ludzie z innych stron. To na czas jego rządów przypada rozbudowa wodociągów i budowa wieży wodociągowej. Zagospodarowany został też teren przy ul. Dworcowej, wyłożono miasto jednolitym brukiem z małych kostek. Rozbudowano stadion przy wejściu do parku miejskiego i wybudowano zjazdy na pobliską autostradę. W taki też sposób z miasta, które w 1914 r. miało 3700 mieszkańców, w roku 1945 ich liczba wzrosła do 8000. Pracowite ręce jego obywateli trudziły się w miejskim młynie, mleczarni, w zakładzie przerobu ziemniaków i fabryce maszyn Kulmiza. Całkowicie przebudowany i zmodernizowany szpital, wraz z kompletnym

Szpital miejski w Kątach

wyposażeniem rentgenowskim, oraz z salą operacyjną, pod kierownictwem dr. Tietze, był do dyspozycji mieszkańców miasta.6 Było jeszcze wiele rzeczy zaplanowanych,7 jednak nadeszła wojna i wybiła ostatnia godzina Kątów. Było to przed dziesięcioma laty, 10 lutego 1945 roku. Po południu, ok. godz. 17-tej, burmistrz Rother opuścił swoje miasto rodzinne jako jeden z ostatnich wiernych. W dniu 05.05.1955, burmistrz Georg Rother, który mieszka obecnie w Stadtoldendorf w Weserbergland, obchodzi swoje 50-te urodziny. Byli mieszkańcy Kątów, którzy tworzą wielką rodzinę, pamiętają w tym dniu o swoim ostatnim niemieckim ojcu miasta, który do ostatniej godziny troszczył się o ich dobro i bezpieczeństwo. To, że Kąty jeszcze do dzisiaj stoją, kąteczczanie zawdzięczają przede wszystkim jego działaniom, gdyż zapobiegł on wielu groźnym wydarzeniom. Mieszkańcy Kątów życzą swojemu burmistrzowi wszystkiego dobrego na święto Abrahama, a przede wszystkim zdrowia i chęci do życia. To człowiek, który ich wszystkich doprowadził do nowej ojczyzny, zapewniając bezpieczeństwo, spokój i wolność.


1 Za datę uzyskania praw miejskich przyjmuje się rok 1297.
2 Zmiany pisowni w nazwie miasta dokonano w marcu 1930 r.
3 Motyw ten widnieje na jednej z tablic heraldycznych na wieży ratusza
4 Najprawdopodobniej mowa tu o późniejszej kawiarni w budynku ratusza.
5 Pomnik poświęcony poległym w pierwszej wojnie światowej mieszkańcom miasta
6 Przy dzisiejszej ul. Mireckiego 7, pod koniec wojny i w czasie pobytu wojsk sowieckich, szpital zakaźny. Obecnie nie istnieje.
7 Jednym z niezrealizowanych zamierzeń było uczynienie Kątów „Miastem bzów”. Planowano w całym mieście dużo nasadzeń tego krzewu, a zdążono tylko zasadzić dzisiejszą ul .Wrocławską.

Na podstawie tłum. M. G. ze „SCHLESISCHE RUNDSCHAU”

opr. Jerzy Grenda