Pokłosie wojny

 

CMENTARZ KOMUNALNY W KĄTACH WROCŁAWSKICH

Pomimo upływu ponad 65 lat od zakończenia wojny, natrafiamy jeszcze na echa tragicznych wydarzeń z tamtego okresu. Właśnie czymś takim była relacja naocznego świadka, jednego z byłych niemieckich mieszkańców, p. Felixa Schöna1. W czasie swojej ubiegłorocznej wizyty w Kątach Wrocławskich wskazał na cmentarzu miejsce2 , które jest zbiorową mogiłą i opowiedział o wydarzeniach, w których uczestniczył. Jako kilkunastoletni chłopiec brał udział w poszukiwaniach, zbieraniu i pochówku zwłok ok. 20 małych niemieckich dzieci. Działo się to po na przełomie kwietnia i maja 1945 roku, po stopieniu zalegających zasp śniegu.

 

Dzieci te były ofiarami rozporządzenia Gauleitera Śląska – Hankego, który w styczniu, wobec szybko posuwającej się Armii Czerwonej nakazał niemieckiej ludności cywilnej bezwzględne opuszczenie Wrocławia, przygotowując miasto do obrony („Festung Breslau”). Jedną z kilku tras tej pośpiesznej i przymusowej ewakuacji była droga przez Kąty. W tym czasie, a był to styczeń 1945 roku, temperatura spadła poniżej minus 20 stopni. Nie dziwi więc, że w takich warunkach wśród idącej pieszo i brnącej w zaspach śnieżnych ludności, dochodziło do zamarznięcia. Był to marsz śmierci, zwłaszcza dla małych dzieci.

 

Exodus

 

Po przejściu frontu, kiedy tylko nastąpiła wiosenna odwilż, ich ciała na rozkaz sowieckiego komendanta Kątów3 zostały pozbierane z rowów na odcinku drogi pomiędzy Sadkowem a Kątami. Przyczyną takiego ich nagromadzenia na tym odcinku był przymusowy kilkugodzinny postój kolumny uchodźców przed granicą miasta, jak i skrajne wyziębienie po przejściu dotychczasowego etapu drogi. Kilka zwłok zebrano też w okolicy dworca kolejowego. Ciała złożono później do wspólnego grobu na tutejszym cmentarzu.

 

Miejsce zbiorowej mogiły…

 

W artykule wspomnieniowym z 2005 roku Eriki Hanisch: „Nie mam już Gabi” została spisana tragiczna relacja młodej matki, która przebyła tę trasę, lecz niestety, musiała zostawić swoją zamarzniętą trzymiesięczną córkę Gabi w rowie przy drodze do Kątów. Jest bardzo prawdopodobne, że to dziecko również spoczywa na kąckim cmentarzu. Dzięki tym relacjom historia bezimiennego grobu w końcu znalazła swoje wyjaśnienie, a miejsce to zostało upamiętnione w ostatnich dniach sierpnia 2010 roku stosowną dwujęzyczną tablicą:

 

…a tak wygląda obecnie

ZBIOROWA MOGIŁA ZMARŁYCH TRAGICZNIE W OKOLICY KĄTÓW WROCŁAWSKICH DZIECI-OFIAR PRZYMUSOWEJ EWAKUACJI NIEMIECKIEJ LUDNOŚCI WROCŁAWIA W STYCZNIU 1945 ROKU.

MASSENGRAB DER KINDER, DIE DIE AUF DEM WEG VON BRESLAU NACHT KANTH WÄHREND DER NOTEVAKUIERUNG DER BRESLAUER BEVÖLKERUNG IM JANUAR 1945 TRAGISCH GESTORBEN SIND.

Prawie identyczny opis tych tragicznych dni z innej trasy ewakuacji oddaje także poniższy fragment książki pt. „Jak upadł Wrocław” 4

 

Styczeń 1945- kolumna niemieckich uchodźców

 

Popędzane przez funkcjonariuszy, często zmuszane do rezygnacji z własnego mieszkania i posiadanych rzeczy kobiety i dzieci były wywożone autobusami do miejscowości górskich na obrzeżach Sudetów. Kolej oraz zmotoryzowane środki lokomocji oczywiście nie wystarczały wobec nawału uciekających, z własnej i nie z własnej woli […], od 20 stycznia głośniki uliczne huczą co godzinę ku przerażeniu ludności: „Kobiety i dzieci opuszczą miasto i udadzą się pieszo w kierunku Oporowa – Kątów Wrocławskich.”
Jest ciężka zima, Odra całkowicie zamarznięta. Przy ponad 20 stopniach mrozu tysiące młodych i starszych kobiet zimową nocą pcha wózki dziecięce, ciągnie sanki i inne wózki po zaśnieżonych drogach. Powracający zdają straszliwe relacje o tym marszu śmierci. Dla setek małych dzieci była to ich ostatnia noc. W następnych dniach w kierunku Legnicy w rowach przydrożnych masowo leżą zwłoki niemowląt, zamarznięte, pozostawione przez uciekających w panicznym strachu – tylko w Środzie Śląskiej złożono na słomie w Rynku ponad 40 zwłok dziecięcych. Walizki, tłumoki i odzież zalegają w rowach przydrożnych. Wiele kobiet, by móc poruszać się do przodu w śniegu sięgającym często ponad pół metra, musiało pozbyć się nawet własnych płaszczy i futer. Katastrofą było wyżywienie małych dzieci. Domy chłopskie pozostawały stale zamknięte przed zrozpaczonymi kobietami, szukającymi środków żywności i mleka. Ale w następnych dniach nadal huczą głośniki: „Kobiety i dzieci natychmiast opuszczą miasto!”, a brzmiało to jak szyderstwo nie do pojęcia, kiedy w tych wezwaniach przestrzegano jeszcze nieszczęśliwe matki, by na drogę męki zabrały ze sobą kuchenkę spirytusową do gotowania mleka
„.

POKŁOSIE WOJNY II

Na kąckim cmentarzu, kilka metrów dalej jest też inna dziecięca zbiorowa mogiła. Bo wyżej opisane wydarzenie to nie jedyny naznaczony wojną tragiczny epizod z tamtych lat, którego zakończenie znajduje się na kąckim cmentarzu. Jest tu pochowanych czterech chłopców5 w wieku od 4 do 7 lat, którzy zginęli od wybuchu niewypału w maju 1954 roku. Ci mali chłopcy nieświadomi zagrożenia, zdetonowali na ul. Daszyńskiego, na dawnym śmietniku minę p.czołgową. Dzień wcześniej, przynieśli ją tam inni, starsi chłopcy. Znaleźli ją w stawie, w pałacowym parku przy ul. 1 Maja (późniejszy POM). Pomimo upływu tylu lat od zakończenia wojny, o tym tragicznym zdarzeniu warto tu wspomnieć, bo dzisiaj już niewielu mieszkańców Kątów Wrocławskich pamięta, jaki dramat się kryje za tymi dziecięcymi nagrobkami.

 

Zdjęcie z pogrzebu dzieci w maju 1954 i wspólna mogiła

 

 

Na podstawie zbiorów własnych i zasobów Internetu

opracował: Jerzy Grenda


1 Relacja ta jest zgodna również ze wspomnieniami przedwojennej mieszkanki Kątów, p. D. Waldy.
2 W najstarszej powojennej dokumentacji cmentarza miejsce to było zaznaczone jako zajęte – lecz bez podania nazwisk i nieopłacone.
3 Polecenie to, miało prawdopodobnie również związek z panującą wówczas w Kątach Wrocł. epidemią tyfusu.
4 Friedrich Grieger -„Wie Breslau fiel” Metzingen -Wydawnictwo Die Zukunft – 1948 r.
5Piąty grób należy do brata jednej z ofiar tego wypadku, jednakże zmarł on 3 mies. później z przyczyn naturalnych.